Zapraszając Anię Merską-Mitan do Galerii Grójeckiego Ośrodka Kultury miałam przeczucie, że wezmę udział w metafizycznym, niecodziennym wydarzeniu.
Nie miałam wcześniej sposobności oglądać jej „żywych” obrazów z bliska. Dziś wiem, że wiele bym straciła gdybyśmy nie odnowiły kontaktu.
Obrazy Ani są jak portale do innych wymiarów. Zapraszają i wręcz kuszą by wejść w nie i zostać na dłużej. Niektóre są jak unoszące się bąbelki szampana, inne jak słodkie cukierki-żelki a jeszcze inne jak wiszące ogrody nieznanych cywilizacji.
Znajduję w nich lekkość, radość, niepokój, ciekawość i miłość do podróży – Wewnętrznej Podróży.
Ania zaskakuje niezwykłą umiejętnością przekazywania „nieuchwytnego”, a więc tych informacji ze swojego wnętrza, które nie mają początku ani końca. Do tej pory nie spotkałam się z takim swobodnym poruszaniem się po wewnętrznej mapie uczuć i emocji.
Każdy obraz jest „żywy”, zdaje się oddychać , poruszać, przelewać. To prawdziwe ożywione krainy a będąc w ich otoczeniu czuje się inną czasoprzestrzeń.
Kolory w obrazach dobrane są z jubilerską precyzją . Dominują barwy pasywne: fiolet, indygo i turkus – ułatwiające koncentrację i regenerację. Zawarte w nich informacje pochodzą z duchowych poziomów i wskazują na dostęp malarki do swojej intuicji.
Prawdziwa sztuka według mnie ma miejsce wtedy, gdy obrazy przypominają wywróconą na lewą stronę rękawiczkę. To co autor ma w swoim wnętrzu „wywraca” na zewnątrz.
Gdy patrzę na obrazy Ani , to dopiero teraz czuję, że zaczynam ją poznawać prawdziwie.
I to jest fascynujące! I to jest wielką niespodzianką na mojej artystycznej drodze.